Nie czułam tej ich miłości, nie było żadnego przełomowego momentu, kiedy razem wyskoczyli z pociągu to zastanawiałam się czemu dwoje obcych sobie ludzi ucieka razem. Żadnych większych emocji. Czegoś mi brakowało.
Ta miłość ciągnęła się gdzieś od "sytuacji" z białym koniem, to można uznać za pierwszy przełom, później przy słoniu, imprezy i uciekanie od policji. Trochę tego było, więc nie można powiedzieć, że dwoje obcych ludzi. Jakieś tam emocje nimi targały. Pod tym względem nie dostrzegam braków.
Ale podczas tych sytuacji, nie było widać chemii między nimi. Przynajmniej ja nie zauważyłam. Według mnie to było mało przekonujące mimo wszystko.
A to już wina nieudolnej gry aktorskiej. Faktycznie, nie było to przekonujące, i trzeba się domyślać, o co chodzi. Witherspoon jakaś nie w formie, a co do Pattinsona, to nie wiem, bo widziałam za mało, żeby oceniać. Tu był bardzo słaby.
Bardzo lubie ta aktorke i jej gre. Ale tu byla jakas taka nieprzystepna i zblazowana
odebrałam to podobnie...
zastanawiaam sie nad tym co napisałas - i tak porównałam te relacje z tą z titanica - tam para znała sie raptem 2 dni a te emocje az wypływały z ekranu, czuć było chemie między bohaterami - tu tego nie bylo, nie widziałam tej miłości, raczej sympatię, z jego strony zauroczenie może ale nie miłośc a z jej to juz wogóle nic;/
Właśnie skończyłam oglądać i mam dokładnie takie same przemyślenia. Nie czytałam książki, może tak miało być w założeniu, że Marlena nie okazuje żadnych uczuć. W każdym razie jaj postać zupełnie mnie nie przekonała a do tego Reese zagrała jakoś drętwo.
Zgadzam się, miłości nie było widać w ogóle, a przynajmniej nie taką, z powodu której możnaby pokusić sie o wyskakiwanie z pociągu w nieznane z druga osobą. Wg mnie głowna to wina Whiterspoon, która zagrała drętwo i bez emocji. Pattison może i wyglądał na zakochango choć też bez przesady. Zupełnie nie dobrana para zakochanych- ktora bardzo osłabia ten film. Za to Waltz wysmienity!