Na rynek polski proponuję "Przynudzanie na Manhattanie", ale oczywiście nie przejdzie bo za wiele zdradza o filmie: ślamazarnie opowiedziana przekombinowana historyjka z ciężkiego życia bogaczy. Na dodatek mocno polana amerykańską pruderią: literalnie jedna z postaci pyta drugą o pozwolenie na całowanie w specjalnych miejscach.
4/10
Chyba za bardzo przejąłem się tą zmianą tytułu na rynek amerykański. Jak można używać słów pochodzenia francuskiego (jak np. nokturn) to lepszy tytuł był by "Zblazowanie na Manhattanie".
cóż szczerze tytuł mnie mało interesował,ale gra aktorska była dobra,klimat miasta,jakieś napięcie-końcówka dosyć marna-czuję lekki niedosyt.
Ja się tylko zgodzę z "dobrą grą aktorską". Cała reszta nawala, chyba najbardziej oczywiste jest właśnie nieoddanie klimatu centrum bogatego miasta jakim jest Manhattan.
Co do "napięcia" to już od bardzo dawna używano określenia "deus ex machina" na przekombinowane historyjki. Tutaj mamy unowocześniony wariant "billionaire ex machina", który co prawda nie ma mocy nadprzyrodzonych ale ma praktycznie nieograniczone zasoby finansowe do zmarnowania na jakieś głupawe zachciewajki byle tylko akcja się toczyła do przodu.
intrygujący film gdzie dużo się działo. Ciekaw jestem co się stało z tym ojczymem potworem, zy to łysol nagrywał co Caroline robiła przed rozbiórkąi ile zmieniono w stosunku do książki