Okropnie wymęczył mnie ten film. I nawet pal licho, że przegadany (bo można zrobić wspaniałe filmy tego typu), ale jak przegadany!
On - posłaniec miłosierdzia tak nachalnie wciskający pomoc nieznajomym, że aż rzygać się chciało.
Ona - rozwydrzona histeryczka o zaradności życiowej ameby (przepraszam ameby), której należało jak najszybciej nakopać w dupę i przegnać na 4 wiatry.
No i matka - totalnie wyprana z emocji zapewne rodzina Nicolasa 'Pana trzy miny' Cage'a, która beznamiętnie w jednostajnym, żółwim tempie komunikuje swoje życiowe przemyślenia.