! Uwaga Spoiler !
Co sądzicie o scenie w której żona paląc rzeczy ofiar, rozbiera się i wrzuca je w ogień ?
Osobiście uważam że scena jest świetna, dużo dodaje temu epizodowi i całemu filmowi. Jakoś zapadła mi w pamięci i chciałbym się dowiedzieć co o niej sądzicie, jak ją odbieracie. Uważam że jest tu pewna symbolika polegająca na przyznaniu się żony do bycia kolejną z jego ofiar. Nie będę się rozwodził nad postawą żony bo to zupełnie oddzielny temat.
nie spojrzałam na to z tej strony, ale chyba masz rację i można to tak odbierać. ta scena jest zdecydowanie jedną z najmocniejszych w tym filmie i wzbudziła we mnie bardzo wiele emocji (niekoniecznie pozytywnych). pozdrawiam!
Szczerze.. Scena może i była fajna. Babka przyznała się do tego że Jej życie jest beznadziejne i że żyje z beznadziejnym facetem, ale i tak postanowiła go chronić.. taka Fatalna-Miłość.. Bardziej urzekła mnie scena gdzie siostra starała się za wszelką cenę udowodnić matce, że córka która została porwana 15 lat temu już nie żyje. A robiła to po to, żeby Jej rodzina mogła jakoś normalnie żyć... ( co jest gorsze dla Matki?? po 15 latach mieć pewność że córka już nie żyje czy żyć dalej z nadzieją że jeszcze kiedyś wróci ?????? ... hmmm ??
Rzeczywiście scena palenia dowodów przez żonę najbardziej zapadła mi w pamięć i i pamiętam , że nawet zakryłam usta dłonią i sama do siebie szepnęłam "nie!" :), bardzo emocjonalna i wymowna niezwykle scena! Kobieta wie już, że jej mąż jest mordercą, ale wolo go chronić, niż dopuścić, by prawda wyszła na jaw...hmm
Może nie "by prawda wyszła na jaw", ale wydaje mi się, że chroni męża bo nie widzi życia bez niego taki syndrom sztokholmski... Rodzina ją olewa, nie ma pracy, taka trochę uzależniona od męża...
Syndromu sztokholskiego bym się tu nie dopatrywał. Nie była jedną z ofiar. Była jego żoną i zwyczajnie nie chciała zostać sama. Egoizm do potęgi.