"ruchomość" pojęć tj.: patriotyzm, wolność, tragedia. Doskonale ukazuje to jedna z ostatnich scen-rozmowa Lany z Paulem w parku. Paul z traumą i bezradnością w głosie wspomina wydarzenie z 11 września, mówi o śmierci, cierpieniu i tragedii ludzkiej jaka się rozegrała. Jednak po zawaleniu się WTC Lana widziała coś skrajnie odmiennego: ludzi radujących się, świętujących zwycięstwo mimo śmierci swoich braci jak i setek innych osób...Ładne zdanie wypowiada Arab na pytanie : "Gdzie mieszka?", odpowiada:"Ojczyzną moją są bliscy mi ludzie".
Film dobrze się ogląda ze względu na znakomite zdjęcia i świetną muzykę, która wciska się w każdą pustkę między słowami. Jednak trzeba przyznać, że momentami(czasami niestety całe sceny) kwestie są puste, nie wnoszą kontruktywnych myśli, czego po obejrzeniu innych filmów wendersa niespodziewałem się(chociażby "Niebo nad Berlinem",które było aż przesycone precyzyjnie pięknymi myślami i obserwacjami). Być może był to zabieg, który miał nadać trochę monotonii życia, "normalności" i realności, pokazać, że to, co ukazane w filmie rozgrywa się naprawdę. Pomimo, że mało dynamiczny(co nadrabiają szybkie najazdy kamery, czy migawki miejskiego krajobrazu, albo zabawne akcje byłego żołnierza) film warto obejrzeć, chociażby, żeby skonfrontować swoje poglądy, wizje świata z tymi, jakie proponuje "Kraina obfitości"...