Zawiodłem się... film porusza ważne rzeczy dla żołnierzy, wojny... ale to wszystko przedstawione jakoś bez polotu... do tego dłuuuga końcówka o wiele gorsza aniżeli początek i środkowa część filmu... Zachwyty nad Czerwoną Linią jak dla mnie mocno przesadzone.
Ja też. Moment ataku nad którym większość się rozpływa dla mnie wręcz śmieszny. Nacierają na siebie z giwerami strzelając z biodra z metra jeden do drugiego i ta patetyczna muzyczka Zimmera, który to tę nute wciska do każdego filmu. No i wynudziłem się okrutnie.
Przereklamowany strasznie
Chodzi mi o sposób walki. Wyskakiwali z zarośli a tu Japończyk także skitrany w zaroślach, tylko strzał z biodra bo brak czasu na celowanie.
Takie starcia w bliskim kontakcie to pod Grunwaldem. Po to masz karabin żeby siekać z dystansu a nie lecieć jedni na drugich jak w kiczowatym filmie. Nawet w pierwszej wojnie światowej takie rzeczy nie miały miejsca.
Ale właśnie tak tam było, na wroga trafiało się znienacka. Ten co dłużej celował ginął. A w 1 wojnie w co 2 bitwie takie akcje były (po to bagnety na karabinach, mimo to takie strzały z biodra były). Tak wyglądało jak w kiczowatym filmie, ale to była wina dowództwa. Na te warunki to dobre były karabiny maszynowe (a miał go tylko dowódca oddziału) lub shotguny, a za uniwersalne uważano m1 które na Pacyfiku nie rzadko po prostu się nie nadawały.
Utracenie wartości posiadanej w dzieciństwie - WRAŻLIWOŚCI powoduje, że ludziom niektórym się ten film nie podoba. W tym i mnie. Ja w dzieciństwie 10/10 teraz 6/10.
jak to jedyny film w ktorym vigo mortensen zostal wyciety :D niczym matthew fox w world war z albo karolak ;>